Wytrzyszczka (Tropsztyn)

gmina Czchów

zamek Tropsztyn

fot. sierpień 1996

Zamek Tropsztyn wzniesiony został przez ród Gierałtów-Ośmiorogów dla ochrony tzw. Bramy Sądeckiej, przez którą wiódł wodny i lądowy szlak w kierunku Węgier. Drewniane zabudowania mogły powstać już w XIII wieku, jednakże pierwsze wzmianki o murowanym zamku pochodzą z 1382 roku. Istniały tu wówczas wysokie mury na planie czworoboku. Zabudowa wewnątrz murów pozostawała jeszcze drewniana. Dopiero następni właściciele, Chebdowie, wznieśli pierwsze murowane budynki, a zwłaszcza wysoką, masywną wieżę w północno-zachodnim narożniku zamku. W latach późniejszych dzierżyli zamek w swoich rękach Kmitowie. Po nich zaś Robakowscy i Gabońscy. W owym czasie zmieniono wjazd do zamku oraz wybudowano rezydencję mieszkalną wzdłuż północnych murów. Aby ukrócić zbójeckie zapędy urzędujących tu burgrabiów zamek został zdobyty i zniszczony w 1574 roku. Od tamtego czasu pozostawał w ruinie. Obecnie jest odbudowywany.

Skarb Inków w Tropsztynie

Mgnieniem w historii zamku jest odnotowane jednoroczne panowanie na nim rodziny Stadnickich w 1615 roku. To tutaj baron Mikołaj Berzewiczy ożenił się z Jadwigą Stadnicką, co zostało zapisane w księgach metrykalnych kościoła w Tropiu, gdzie także urodził się Ferdynand, dziadek Sebastiana Berzewiczego, który to właśnie Sebastian jest głównym bohaterem naszej opowieści. Urodził się on w roku 1698 i dożył blisko stu lat.

Pisze w 1947 r. Jalu Kurek: "Jeden z Berzewiczych - Sebastian - poślubił Indiankę peruwiańską z wymierającego już wówczas narodu Inków. Córka tego stadła, Umina, wyszła za Amaru, potomka królewskiego rodu Atahualpy. Z tego całkiem egzotycznego małżeństwa pozostał syn Antonio z dodatkową nazwą Inkas, albowiem z pochodzenia w stu procentach przedstawiciel krwi wytraconego narodu tubylców peruwiańskich. Antoni - Antonio mieszkał na zamku w Niedzicy. Jego prawnukiem jest (...) obywatel Bochni - Andrzej Benesz..."

Znów pojawiło się nazwisko Andrzeja Benesza - był przecież właścicielem Tropsztyna od 1970 roku do tragicznej śmierci w 1976 r. Dlaczego człowiek o wysokiej pozycji społecznej energicznie stara się zakupić ruiny tak odległe od jego miejsca zamieszkania (był mieszkańcem Wybrzeża i prezesem Polskiego Związku Żeglarskiego) i z tak niewygodnym dla siebie dojazdem? Kimże więc jest ów Andrzej Benesz? Przede wszystkim wicemarszałkiem Sejmu PRL w latach 1971 - 1976. Może jednak wprzódy należałoby napisać, że był w prostej linii potomkiem Tupaca - Amaru II - wodza powstania narodowego ludów andyjskich zjednoczonych przez Inków, tworzących państwo Tawantinsuyu? Państwo peruwiańskie (Tawantinsuyu) było rozgrabiane przez najeźdźców hiszpańskich od 1532 roku. Peruwiańczycy powstawali przeciw swym ciemiężcom kilkadziesiąt razy - niestety zawsze bezskutecznie.

W tym okresie (w drugiej połowie XVII w.) przebywał w Peru Sebastian Berzewiczy, wżenił się w arystokrację inkaską i miał córkę Uminę, która została żoną bratanka Tupaca Amaru II. Po kolejnym nieudanym powstaniu grupa arystokracji peruwiańskiej wraz z rodziną Sebastiana uchodzi do Wenecji, gdzie ginie zamordowany przez Hiszpanów ojciec Antonia. Wtedy jego dziadek Sebastian zabiera go wraz z matką Uminą do zamku krewnych w Niedzicy nad Dunajcem. Tutaj także dopadają ich Hiszpanie i mordują Uminę. Antonio staje się ostatnim potomkiem królewskiego rodu inkaskiego. Sprawą pierwszej wagi dla Sebastiana - dziadka Antonia - jest ustrzeżenie wnuka przed eksterminacją. Znajduje na to sposób. Ukrywa go na Morawach w wielodzietnej rodzinie krawca Benesza, który adoptuje Antonia. Dla Hiszpanów ślad został skutecznie zatarty, czego najlepszym, dowodem jest potomek Antonia w kolejnym pokoleniu Andrzej Benesz, nasz wicemarszałek Sejmu. On też w archiwach rodzinnych odnalazł dokument, w którym zlokalizowano miejsce ukrycia słynnego pisma węzełkowego kipu - które to pismo miało wskazać trzy kryjówki, w których ukryto złoto Inków - złoto potrzebne do odtworzenia państwowości inkaskiej - złota okrytego klątwą kapłanów. Tylko Rada Inków może zezwolić na wykorzystanie kosztowności, inni znalazcy zginą.

Andrzej Benesz w lipcu 1946 roku oficjalnie za zgodą władz i w obecności świadków rozpoczął poszukiwania na zamku w Niedzicy i odnalazł pod stopniem schodów zamkowych zwój pisma węzełkowego kipu zamknięty w ołowianej rurze. Niestety nie odczytał pisma, tak jak do tej pory nie dokonał tego nikt na świecie, pomimo odnalezionych licznych sznurów tego pisma. Poszukiwanie pisma kipu (i próba jego odczytania w Peru), zakup ruin zamku Tropsztyn i penetrowanie go - wszystko to wskazuje, że Andrzej Benesz wielkim nakładem środków czegoś szukał i z całą pewnością nie ujawnił wszystkich tajemnic zawartych w archiwach rodzinnych. Można z dużym prawdopodobieństwem zaryzykować tezę, że szukał skarbów Inków, niepomny, że są one obłożone klątwą i być może właśnie ona była przyczyną jego tragicznej śmierci?

Faktem jest, że uciekinierzy z Peru dysponowali sporymi zasobami, jako że do Niedzicy przybyli orszakiem kilku powozów i furmanek. Dziadek Sebastian ulokował Antonia u ubogich Beneszów, którzy wkrótce wybudowali kamienicę (!) w centrum Krumlowa na Morawach. Dlaczego jednak A. Benesz szukał złota i kosztowności w ruinach Tropsztyna, który nabył od Skarbu Państwa?

Trzeba mieć świadomość, że Inkowie nigdy nie przechowywali kosztowności w miejscu zamieszkania. Zamek Tropsztyn wtedy w ruinie, ale na wyniosłej skale (obecnie od strony wody robi imponujące wrażenie, a lustro Dunajca od tego czasu, wskutek spiętrzenia wody przez zaporę w Czchowie, podniosło się aż o 14 metrów!), posiada wewnątrz komory powietrzne - jaskinie, groty, jest w pół dnia drogi Dunajcem od Niedzicy i na dodatek tutaj urodził się dziadek Sebastiana - Ferdynand! Swojska okolica.

Powie ktoś, że to tylko hipotezy, ale hipotezami nie są jednakowe wyniki badań trzech niezależnych od siebie radiestetów o dużej renomie, które potwierdzają istnienie na głębokości 14 - 15 m skupiska metali i kamieni szlachetnych o znacznych rozmiarach, a także zwoje sznurów ozdobione metalem (pismo kipu?). Należy tu dodać, że dostęp do podziemi zamku, poza udostępnionymi do zwiedzania, podczas prac odtworzeniowych został zalany kilkuset tonami cementu.

Swoje badania nad skarbem Inków Aleksander Rowiński, autor książki "Pod klątwą kapłanów", skąd także czerpaliśmy powyższe wiadomości, tak chciałby zakończyć, gdyby mógł przemówić do Andrzeja Benesza:

" - Jest pan, panie marszałku, pra-pra-pra-prawnukiem Inki (...) Tupaca Amaru po mieczu, zaś prawnukiem Sebastiana Berzewiczego. Beneszem natomiast stał się man z przypadku. Płynie w panu pomieszana krew inkaska z węgiersko - polską, z Moraw pan nic nie ma. Wacławowi Beneszowi może pan jedynie podziękować za wzorową opiekę nad dzieciństwem pańskiego pradziadka Antonia i za użyczenie mu nazwiska."

Opis pasjonującego śledztwa w sprawie Inków polecamy w książce cytowanego wyżej autora.

więcej: www.polinar.pl/tropsztyn